środa, 16 października 2013

Modna Gruzja?


Gruzja - nowy kierunek wakacyjnych wyjazdów Polaków?


Dziś wieczorem, po raz pierwszy od zeszłej zimy, usiadłem przed rozpalonym kominkiem. Dom nie był grzany przez ostatni tydzień i zdążyło się już zrobić odrobinę za chłodno. Po powrocie z Gruzji i przekroczeniu progu domu cieszyłem się, że znowu będę w swoim własnym, cichym, spokojnym i tak starannie przez lata urządzanym kącie. Niczym Bilbo Baggins rozsiadłem się w wygodnym fotelu i podobnie jak bohater „Hobbita” niemal natychmiast zacząłem tęsknić za zakończoną właśnie przygodą. Ostatnie promienie jesiennego słońca przebiły się migocząc przez liście w ogrodzie i ostatni raz dzisiaj oświetliły ukochane wnętrze. Zrozumiawszy, że mój dom już nigdy nie będzie tym samym co kiedyś, oddałem się urokowi silnych wspomnień.



Czym po siedmiu dniach jest dla mnie Gruzja?

Jest taka gruzińska przypowieść, która opowiada  o przyznawaniu przez Stwórcę wszystkim narodom krain do zamieszkania. Jednym dał góry, innym pustynie a jeszcze innym lasy, doliny czy pola. Gruzinów przeoczył, gdyż świętowali wtedy to wydarzenie, oddając cześć Najwyższemu przez tańce, śpiewy i picie wina. Kreator tak się zachwycił ich radością, że postanowił dać im ziemię, która będzie miała wszystkiego po trochę. Na wschodzie więc mamy krainę z miastem Batumi, o klimacie niemalże równikowym. Rosną tu tropikalne lasy palmowe czy bambusowe i prawie wszystkie owoce świata. Środkowa kraina jest sucha, uboga w roślinność i przypomina klimatem półpustynne okolice sąsiedniej Armenii czy Iranu. Na północy - góry większe od Alp, w dole pokryte drzewami liściastymi, a w górze - wiecznym śniegiem i lodem. Na wschodzie rozciąga się gigantyczna dolina osłonięta z wszystkich stron górami, cała zasłana winnicami. Siedem dni - cztery klimaty.
Nie przez przypadek nawiązuję do gatunku fantasy i prozy Tolkiena, bo to właśnie tam mamy do czynienia z podróżami bohaterów przez niezwykłe i wciąż zmieniające się scenerie. Czy zatem Gruzja ma szansę stać się modnym kierunkiem? Odpowiedź jest oczywista: nie, bo nie ma tam hotelów z basenem.



Cena czyni cuda

Jest takie polskie powiedzenie szczególnie znane w Krakowie i Poznaniu - Cena CzyniCuda i dlatego jest szansa, że Gruzja stanie się tańszą alternatywą dla Grecji czy Egiptu, jak niegdyś Chorwacja stała się tańszą alternatywą dla Włoch czy Hiszpanii. Jest naprawdę tanio. Przelot z Warszawy czy Katowic do Kutaisi można z dużym powodzeniem znaleźć w okolicach 150zł od osoby w dwie strony. Wyżywienie to zaledwie 30-40zł dziennie za osobę; tyle samo kosztują noclegi. Przejazdy pomiędzy stolicami regionów to średnio 20 zł. W dodatku podane ceny zawierają wliczany wszędzie napiwek. Gdzieś tkwi haczyk? Otóż nie. To stosunkowo biedny kraj, gdzie średnie zarobki to ok. 800zł miesięcznie i miejscowi są naprawdę wdzięczni za każde wydane u nich pieniądze. Może jednak jest szansa na wakacyjny hit? Nie, bo nie ma hotelów z basenem.


Kraj poznaje się przez ludzi

To głupie powiedzenie jest oczywiście nieprawdziwe. Kraj poznaje się przez hotel z basenem. Dla tych jednak nielicznych, którzy by chcieli poznać Gruzję poprzez poznanie samych Gruzinów, gorąco zachęcam do wyjazdu. Ci otwarci, gościnni mieszkańcy, za rozmowę, pomoc, a często nawet ugoszczenie we własnym domu nie żądają żadnej zapłaty! Wspaniale, prawda? Ileż to razy będąc w Egipcie czy Tunezji chcieliście porozmawiać z tubylcem, który by nie krzyknął potem: "One dinar!" Można poprosić kogoś o pomoc i nic a nic za to nie zapłacić, za to niejednokrotnie po krótkiej rozmowie, z inicjatywy
gospodarza być zaproszonym do jego domu na posiłek lub napitek - również za darmo – nie do wiary:) Może ciężko w to uwierzyć, ale wiemy wszyscy, że to niezbyt wiele. W dodatku ich domy bywają bardzo skromne, nie wspominając już o braku basenu.



Bezpieczeństwo przede wszystkim


To oczywiście kiepski żart. Najlepiej spędzić czas wolny w miotanym wojną domową Egipcie, czy owładniętej zamieszkami Grecji. Przecież w obrębie hoteli i basenów jest całkowicie bezpiecznie. W Gruzji w dodatku tych ostatnich nie ma. Czy zatem dostaniemy w łeb zbaczając z turystycznego szlaku i skręcając w boczną uliczkę? Jeszcze nie tak dawno gruzińska policja była jedną z najlepszych na świecie, sprawnie działających mafii. Po dojściu do władzy obecnego prezydenta Saakaszwiliego, prawie wszystkich policjantów zwolniono z pracy i zastąpiono nowymi. Zakupiono również nowoczesny sprzęt. Wybudowano nowoczesne - w całości przeszklone komisariaty tak, aby wszystko było transparentne. Radiowozy mają obowiązek jazdy po zmroku z uruchomioną sygnalizacją świetlną. Jest przez to wrażenie, że patrole są na każdym kroku i w każdej chwili można się do nich zwrócić. Poważnym problemem jest za to zupełny brak elitarności, bo przecież miejscowi też są bezpieczni.


Najważniejsze jest to, co zostaje w pamięci

Kamienne miasto Upliscyche sprzed ośmiu tysięcy lat. Pięciotysięczniki i Lodowce. Wieczory spędzone przy ognisku i winie. Nawiązane przyjaźnie i przyszłe wspólne plany. Życie zwykłych ludzi. Niezliczone zabytki. Odkryte skarby kultury i obyczajów. Nie, nie, nie. W hotelach i hostelach notorycznie brakuje papieru toaletowego i ręczników. W pokojach bywa zimno. W restauracjach dramat:  poproś o chleb do kebaba i zapomnij, że go zamówiłeś, bo kelner już dawno zapomniał. Frytki do mięsa podane 10 minut wcześniej niż mięso. W mięsie nie ma mięsa. Baba z rachunkiem się myli. Nie dostałem tego, co chciałem. Brudny stolik, szklanki upaćkane… Turystyczny melex zapomina się po nas zatrzymać i dwa kolejne także. Czy można zatęsknić do tak tragicznych zdarzeń z uśmiechem?

Za oknem już ciemno. Wnętrze rozświetla jedynie kominek. Skaczące cienie, taniec bez muzyki, ostatnie kadry niemego filmu. Siedem dni w Gruzji.

1 komentarz: