niedziela, 2 marca 2014

Wysoka cena taniości

Wielu z nas robi zakupy w tanich sieciach. To prawdziwe błogosławieństwo, że genialni właściciele tych gigantów, pozwalają nam zaoszczędzić dużo pieniędzy. Tanie jedzenie z dyskontów, tanie meble z sieciówki, tanie restauracje z fast foodem czy tanie latanie z tanimi liniami. Duży może więcej, więc są tańsi, to proste. Pozostaje korzystać - zaoszczędzone profity zbudują naszą zamożniejszą przyszłość. Jak powstają tanie produkty? Oczywiście przez cięcie kosztów. Co jest największym z nich? My sami.




Minimalne pensje to takie, które powinny wystarczyć do przeżycia prostemu, niewykwalifikowanemu pracownikowi. Ustalane są na podstawie koszyka zakupowego, jaki musi wystarczyć pracownikowi do pierwszego każdego miesiąca. Problem w tym, że koszyki zakupowe o których mowa, są ustalane przez korporacje na podstawie cen dyskontowych, czyli najtańszych sieci. Co za tym idzie, skazuje to pracowników na zakupy u swoich pracodawców. Zatrudnieni po wypłacie oddają ok. 60% swoich ciężko zarobionych pieniędzy z powrotem pracodawcy, bo nie stać ich na inne rozwiązanie. Dla korporacji pozostaje tylko kwestia kontroli, która tworzy bardzo dochodowy układ zamknięty.

Wewnętrzne przepisy korporacji

Trzydziesto stronicowe umowy o pracę to norma. Mnogość nakazów, zakazów, wewnętrznych przepisów jest wielka. Za głupi błąd można stracić pracę. Zatrudniani często nawet nie otrzymują podpisanych przez siebie dokumentów. Od samego początku buduje to brak zaufania do firmy i przełożonych. Ci tym samym odczuwają brak zaufania do swoich podwładnych. Powstaje struktura, która w socjologi określana jest mianem patologicznej. Jak inaczej nazwać taką współpracę? Z założenia powinna być oparta na zaufaniu. Współpraca polegająca na braku zaufania? Zaufanie zostało zastąpione licznymi, często absurdalnymi przepisami. Wywołuje to atmosferę lęku, ciągłego strachu. W dodatku, jak w każdej warstwie czy grupie społecznej zdarzają się tyrani, którzy w takich warunkach doskonale się odnajdują. System powoduje często skandaliczne traktowanie podwładnych. Kasjerki w marketach są źle traktowane przez kierowników zmiany, ci z kolei przez kierowników sklepów a kierownicy sklepów przez kierowników regionów itd. Kierownicy zresztą nie mają żadnej autonomii i skazani są tylko na pełne podporządkowanie zgodne z pisemnymi wytycznymi. Praktyki traktowania wszystkich jak jednego anonimowego organizmu pozwalają na dużą kontrolę. Oto kilka przykładów wewnętrznych przepisów niektórych firm:

- Kierownik jednej z największych sieci marketów w Polsce ma obowiązek sprawdzenia toreb i bagażników swoich podwładnych przed opuszczeniem stanowiska pracy.
- Biurko kierownika sklepu musi być zorganizowane według bardzo konkretnych wytycznych takich jak: dokładne określenie zawieszenia nad biurkiem kalendarza, położenia dziurkacza, kalkulatora, czy papieru firmowego.
- Punkt 34 załącznika do umowy, mówi o regularnym sprawdzaniu, czy kasjerki nie żyją ponad stan.
- Punkt 35 załącznika mówi o przypominaniu kasjerkom, że nie wolno im obsługiwać rodziny
- Punkt 37 nakazuje kontrole - czy i które kasjerki często korzystają z toalety
- Wejście do magazynu z pustymi rękami i wyjście nie zabrawszy niczego określane jest jako generowanie straty
- Przedstawiciel handlowy jednego z producentów tanich narzędzi, może być ukarany za przekroczenie prędkości. Ustala się to za pomocą zamontowanego w jego samochodzie nadajnika GPS.
Kary wynoszą od stu pięćdziesięciu złotych do nawet pięciuset. Jednocześnie handlowiec zobowiązany jest do odwiedzenia minimum dziesięciu punktów na dystansie kilkuset kilometrów. 
- Czas pracy przedstawiciela liczony jest od momentu, gdy podjedzie pod pierwszego klienta i wciśnie specjalny przycisk zintegrowany przez GPS. Dojazd do pierwszego klienta zajmuje często dwie godziny, które uznawane są przez pracodawcę jako czas wolny. Czas pracy nie liczy się podczas tankowania samochodu, czy też postoju, na którym przedstawiciel np: zapisuje zamówienie czy je posiłek. Liczony jest do trwania ostatniej wizyty u ostatniego klienta. Rzeczywisty czas pracy wydłuża się przez to z ośmiu do nawet dwunastu godzin w ciągu doby. 
- Gdy przedstawiciel zgłosi zjazd z trasy do lekarza w przypadku choroby, za kilometry które zrobi po drodze do domu zostanie obciążony karą w wysokości dwóch złotych za każdy kilometr.
- Stewardessa jednej z najpopularniejszych tanich linii lotniczych w Europie musi zapłacić trzydzieści euro miesięcznie za korzystanie z firmowego mundurka 
- Ta sama stewardessa, aby zarobić dwadzieścia pięć euro prowizji za sprzedaż produktów podczas lotu, musiałaby ich sprzedać na łączną sumę dwóch i pół tysiąca euro. W dodatku jej czas pracy liczy się tylko wtedy, gdy samolot jest w powietrzu. Oznacza to, że za ok. dwie godziny, które łącznie przepracuje przed lotem i zaraz po wylądowaniu, nie pobiera pensji. Przy dwugodzinnym locie oznacza to, iż tylko za połowę swojego czasu pracy dostaje wynagrodzenie.
- Stewardessy tanich lini lotniczych muszą opłacić sobie same szkolenia w wysokości trzech tysięcy euro 
- Ponad połowa pilotów tanich lini lotniczych opłaca ubezpieczenie zdrowotne i emerytalne z własnych środków. 

Koszty tej "taniości" ponosimy więc my - społeczeństwo. Koncerny przerzucają koszty "potaniania" produktów na swoich pracowników, a sami mają tylko dwa zmartwienia: jakiego, tańszego dostawcę wybrać oraz co zrobić z ogromem wpływów, by odprowadzić możliwie jak najmniejszy podatek. Pojawianie się coraz większej ilości tanich sieci nie powoduje zatem naszego bogacenia się, a wręcz odwrotnie - ciągnie nas jako społeczeństwo do biedy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz