wtorek, 18 lutego 2014

Kilka błędów myślenia

Jesteśmy panami swego losu. To niemal dewiza współczesnego człowieka, kultury zachodu. Zabawne, że niemal wszyscy, którzy to głoszą, lądują w tym samym znienawidzonym przez siebie "bagnie wiecznych utrapień". Zawody miłosne, wyścig szczurów, brudne pieluchy, narzekanie na małżeństwo - naprawdę chcemy tego wszystkiego, na co później tak jednakowo się skarżymy? Dlaczego nikt się nie przyzna, że jest uzależniony od swoich emocji, których niekwestionowany królem jest zwykły popęd seksualny?
Nasze mózgi wyewoluowały wraz z nami. Pozwoliły nam, na zbudowanie świata przyszłości, w którym żyjemy, a do którego jeszcze same nie dorosły. O to kilka przykładów:



Poczucie, że to my kierujemy naszym życiem prosto w stronę szczęścia

-  jest tak powszechne, że pomija całkowicie fakt, że to nasze wrodzone instynkty dyktują nam wszystkie nadrzędne cele. Jesteśmy tylko wykonawcami narzuconego nam wzorca działania. Urodzeni, by spłodzić potomstwo, wychować je i umrzeć, to oś naszych działań, reszta to tylko zrobienie tego w sposób odpowiadający naszym innym uwarunkowaniom, jak wychowanie czy doświadczanie szczęścia. Szczęście pomaga nam przetrwać i dokończyć niezbędne czynności. Drogi do jego osiągnięcia są najczęściej jednak bardzo przez nas zagmatwane.
Endorfiny - tak zwane hormony szczęścia, wytwarzane są przez nasze mózgi, najczęściej w momencie zaspokojenia oczekiwań, jako forma nagrody. Znamy to doskonale, często robiąc zakupy dla zwiększenia poziomu tego hormonu. Nawyk zakupów jest dokładnie tym samym, co nawyk palenia marihuany. Oba działają w identyczny sposób. Narkotyk ten nie oszukuje w żaden sposób naszego mózgu poprzez podanie syntetyku zastępującego dany enzym. Pobudza jedynie mały "czujnik", który o dziwo ma każdy człowiek i który uruchamia się tylko poprzez kontakt z jedną, jedyną substancją na świecie - THC - głównym składnikiem marihuany. Następstwem tego jest m.in. wydzielenie przez mózg endorfin, czyli poczucie szczęścia, zadowolenia a nawet euforii. Marihuana nie uzależnia fizycznie, jak nikotyna czy alkohol, podobnie jak zakupy nie uzależniają od ich fizyczności, a tylko od końcowego efektu. Niestety, ani narkotyki ani zapchane przedmiotami szafy, piwnice, czy garaże nie zbliżą nas nawet do prawdziwego szczęścia.
Pracujemy ciężko, ale potem to sobie wynagradzamy. Motorem jest pragnienie realizacji. Oddajemy się marzeniom i to nas motywuje. Wyobrażamy sobie te niezwykłe wakacje, na które zbieramy, ten piękny dom, który kupimy. Wszystkie poradniki mówią, że tak właśnie trzeba, a samo oddawanie się marzeniom posiadania czy spełnienia w przyszłości, da nam dużo szczęścia. 
Otóż nie - udowodnione jest, iż "oddawanie się marzeniom", wcale nie daje szczęścia a jedynie oddala nas od rzeczywistości. Bycie szczęśliwym to tu i teraz, co potwierdzone jest naukowo w badaniach nad aktywnością mózgu. Oczekiwanie na nagrodę jest więc tylko odłożeniem w czasie tego, co możemy mieć już teraz, najzwyczajniej w świecie skupiając się tylko na teraźniejszości. Mały błąd myślenia z dużymi konsekwencjami. 

Dzielenie się z innymi naszymi wyzwaniami

Mówisz, że od pierwszego rzucasz palenie? Że chcesz zmienić swoje życie i wrócić na studia? - Moje gratulacje, ale właśnie Twoje szanse spadły "na łeb, na szyję". Pochwała celu przez inne osoby jest odbierana przez nasz mózg dokładnie w taki sam sposób, jakby cel został już osiągnięty. Fakt ten znany jest nauce od 1926 roku i potwierdzony został wieloma badaniami na dużych grupach testowych. Badane osoby, które zostały pochwalone za swoje zamiary, szybciej rezygnowały z ich realizacji jednocześnie czując się bliżej zamierzonego celu, niż osoby trzymające zamierzenia w tajemnicy. Ci drudzy pracowali też ciężej i w większości osiągali zamierzenia. Nasze mózgi rozumują w bardzo prosty sposób. Dziecko, które usłyszy od rodzica "nie rozrabiaj" zinterpretuje je poprawnie, ale rodzic nie doczeka się zamierzonego efektu, ponieważ mózg dziecka zapamięta tylko "nie" i "rozrabiaj", czyli zrobi dokładnie na odwrót. Ot, taka niedokończona ewolucja. 

Nadawanie sensu

Przecież to wszystko musi mieć jakiś sens!
Otóż nie musi. Założenie, które niezmiennie towarzyszy wszystkim kulturom, może być spowodowane jedynie niedokończoną ewolucją nas samych. Nie ma żadnych przesłanek do tego, aby twierdzić, że istnienie człowieka ma jakikolwiek sens czy nadrzędny cel, a wywodzi się ze schematu poznawczego umysłu. Dokładnie tego samego, który pozwala nam układać schematy przyczynowo-skutkowe. Korzystają z nich także zwierzęta. Doświadczalnie, kiedy jakieś zwierzątko laboratoryjne chce dostać pokarm, musi dokonać jakiejś czynności ustalonej wcześniej przez laboranta. Powiedzmy wciska przycisk na ścianie i do klatki wpada pokarm. W momencie, w którym laborant zaczyna wpuszczać pokarm bez żadnego związku z wciskaniem przycisku przez zwierzątko, to zaczyna szukać innych prawidłowości. Odkrywa pierwszą lepszą - przypadkową czynność, po której wpada pokarm. Choć w rzeczywistości owa czynność nie miała nic wspólnego z pojawieniem się pokarmu. W zwierzęcym mózgu pojawia się zależność, której będzie się już trzymało, nawet jeżeli nie zawsze zadziała. Powstaje przesąd. Taki sam jak u ludzi. W obydwu przypadkach jest oczywiście błędem poznawczym i niczym więcej. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz