piątek, 14 lutego 2014

Długa Ziemia - Terry Pratchett i Stephen Baxter

Jak wygląda połączenie dwóch rodzajów literackich, powstałych w wyniku współpracy mistrzów swoich gatunków? Sięgnąłem po tę książkę, ponieważ jak pewnie większość z Was, znam twórczość Terry'ego Pratchetta z jego sztandarowej serii "Świat Dysku". Miałem też możliwość zapoznania się z inną prozą tego autora, którą cenię sobie przynajmniej w równej mierze, więc ze spokojem zawierzyłem swoje trzydzieści dwa złote wydawnictwu, pomimo nieznajomości dorobku drugiego autora, Stephen'a Baxtera. Co z połączenia dwóch form literackich powstało? Zapraszam do recenzji.



W świetle najnowszych odkryć naukowych, takich jak wielowymiarowość wszechświata, o których pisałem niedawno w poście "Pięć niezwykłych historii dokonujących się na naszych oczach VOL.2", powstaje coraz więcej książek i filmów wykorzystujących te nowe dla przeciętnego człowieka zagadnienia. Przypomnę tu chociaż niedawne hity kinowe, jak "Kod nieśmiertelności" czy "Mr. Nobody", które bazują na tej samej teorii fizyki kwantowej. Interpretacje dotyczące samej praktyki zastosowania tego zagadnienia w rzeczywistości, to już tylko duże pole do popisu dla samych autorów. Moje subiektywne wrażenie jest raczej sceptyczne co do samego sposobu, w jaki został przedstawiony "wieloświat" w "Długiej Ziemi" (o czym za chwilę), dał on jednak całkiem sporo przestrzeni dla urozmaicenia fabuły, z której z przykrością muszę stwierdzić autorzy w pełni nie skorzystali. Wykorzystali raczej najnowsze osiągnięcia nauki do zaprezentowania książki przygodowej i jako taki gatunek bardziej rozumiem ich dzieło. Przypomina mi to wielkie książkowe hity z przed ponad stu lat, w których Juliusz Verne opisywał przygody swoich bohaterów w świetle najnowszych odkryć naukowych z tamtych lat. Książki "Dwudzieścia tysięcy mil podwodnej żeglugi" czy "Podróż do wnętrza ziemi" będą najlepszym porównaniem do "Długiej Ziemi". Dlatego też nie przekreślam znaczenia tego dzieła, ponieważ w konfrontacji ze swoimi poprzednikami wypada bardzo dobrze a nawet świetnie, zważywszy na swoją aktualność. Można powiedzieć, że jest ich współczesnym odpowiednikiem. 

Za pomocą prostego wynalazku, którego plany zostały umieszczone w internecie, niemal cała ludzkość z dnia na dzień może przemieszczać się do innych światów równoległych. Są to alternatywy naszej Ziemi, zwykle nienaruszone przez żadną cywilizację, za to w różnych wersjach dróg ewolucji. Urządzenie umożliwia ludziom swobodne przemieszczanie się pomiędzy światami w niezliczoną ilość ziem, ale tylko jedna po drugiej i tylko w dwóch kierunkach. Tak zwanych -  wschodnim i zachodnim. Dzień, w którym to następuje jest oczywiście epokowym i na zawsze zmienia świat, który wszyscy znamy. Na początku jest więc ciekawie. W dodatku oprócz przygód głównych bohaterów, pokazane są też globalne zmiany, jakie dotykają całą ludzkość i wszystkie następstwa od ekonomicznych po prawne i społeczne w dużych uproszczeniach - w sumie fajne i ciekawe - nie zanudzające. 

Bardzo ciekawa jest też postać jednego z głównych bohaterów, byłego człowieka Lobsang-a, buddysty, który obecnie jest czymś w rodzaju zbiorowej świadomości/wiedzy ludzi i żyje jedynie w urządzeniach połączonych do sieci oraz offline (tak zwanych jednostkach mobilnych. Fajnie:) W dodatku przypomina mi to nieco posta, w którym opisałem podobne możliwe zjawisko "Pięć niezwykłych historii dokonujących się na naszych oczach VOL.1". Postać ta nie jest głównym bohaterem, ale zdaje się mieć kluczowe znaczenie wątku poznawczego zwłaszcza w konfrontacji z ... Tu już zakończę, choć z chęcią bym opowiedział. Kto jednak czytał Lema i zna jego pomysły na inne rodzaje świadomości, nie powinien być rozczarowany, bo koncepcja... No dobrze... O tym koniec.

Wielbicieli fantasy pozwoli zadowolić fakt umieszczenia w książce postaci elfów, trolli i innych stworów znanych z tego gatunku. Są one jednak zdefiniowane na nowo i różnią się znacznie od swoich pierwowzorów. Dodaje to nieco kolorytu przygodzie, która w sumie jest wciągająca. Ciekawostką na koniec jest polski akcent Krakowa i Uniwersytetu Jagielońskiego (na zdjęciu poniżej) oraz niedokończone wątki fabuły, dające jeszcze większe pole do popisu autorom w drugiej, już wydanej części pod tytułem "Długa Wojna", a która to jest już w moich rękach i niecierpliwie czeka na przeczytanie.  

Długa ziemio - powracam...



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz