sobota, 4 stycznia 2014

Blogowanie czyli najlepszy sposób na hobbystyczne sięganie po sławę

Dzisiejszego posta zamierzałem opublikować w ostatnie święta. Zawirowania związanie z wyjazdami, celebracjami, zmianą pracy i brakiem możliwości zwyczajnego skupienia myśli na tym, co naprawdę ważne, doprowadziły do dość długiej przerwy w publikacjach. Chcę w tym miejscu Was i siebie bardzo za to przeprosić i powiadomić o czekających nas w tym roku kilku ważnych zmianach. Przede wszystkim częstotliwość pisania zamierzam skrócić do trzech dni! Wielu, lub wszyscy moi czytelnicy są blogerami, więc wiecie lepiej ode mnie, że to wcale nie takie łatwe zadanie. Drugim istotnym elementem, będzie zmiana wyglądu strony, co prędzej czy później musi nastąpić. Obecna wersja jest toporna i nieociosana, podobnie jak ja sam w roli blogera. Kto wie, może kiedyś zasłużę sobie na to zaszczytne określenie w pełni, a moje zdanie pozwoli na spojrzenie na stare sprawy nowym okiem. Dziś właśnie o tym, jak znaleźć oryginalną, subiektywną opinię na mocno wyeksploatowany temat, o blogach, o mojej drugiej połówce i mnie samym w zdjęciowym podsumowaniu zeszłego roku.




Słowem kluczowym do pojęcia nowych ścieżek poznawczych jest dziś empatia i decentracja. Te dwie zdolności są we mnie mocno zakorzenione i nie muszę się mocno głowić, by wydobyć dzięki nim cały szereg ciekawych wniosków. Mam w życiu tą zaletę, że nie poddaję się indoktrynacjom, które te cechy mocno dławią. Dla przypomnienia - empatia to zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób, a decentracja to po prostu przeciwieństwo egocentryzmu, czyli tworzenie w umyśle struktur poza "ja". Czy można znaleźć dzięki temu nowy wymiar, o którym nie mieliśmy nawet pojęcia, że istnieje? Oj tak:) Jak to działa - już mówię. Do posta, którego zamierzałem wystawić w ostatnie święta, planowałem dołączyć krótką "opowieść wigilijną". Tak, tę którą oglądamy w telewizji co roku o tej porze. Jednak zamiast starego dobrego Scrooge'a miałem zamiar umieścić w niej posła Stanisława Piętę z PiS-u. Podobnie jak Scrooge, który zasłynął jedynie ze swojego skąpstwa, poseł Pięta zasłynął jedynie z nieustannej nienawiści do homoseksualistów i na tej podstawie wymyśliłem ciekawą historię. Korzystanie z empatii nie zawsze prowadzi to pożądanych przez nas wniosków, czego nie robi się jednak dla obnażenia niesprawiedliwości i stworzenia rzetelnego bloga. O homoseksualistach wiem niewiele. Wszystko co potrafię powiedzieć, drażni mnie nie mniej niż posła Piętę. Co tu dużo mówić, wsadzanie w męski odbyt penisa innego faceta jest mocno idiotycznym pomysłem. O co chodzi tym dziwnym ludziom, jak znaleźć rozwiązanie? Mogę w ślad za posłem Stanisławem podążyć w nienawiść i na tym zakończyć, bądź użyć swojej empatii i zobaczyć co się stanie.

Alternatywna historia posła zaczyna się w momencie, gdy pierwszy duch pojawiający się w wigilijną noc, przenosi go do dnia jego narodzin. Świat w którym się rodzi jest taki sam jak nasz, z tą małą różnicą, że normą są związki homoseksualne (z których być może nawet rodzą się dzieci). Poseł Pięta jest jednak "normalny" i wiadomo, niezbyt podoba się mu miłość z innym facetem. Trudno tego nie zrozumieć, co w tym fajnego. Podobają mu się kobiety, bo są piękne, potrafią go podniecić a nawet rozkochać w sobie. Młody Stasiu zaczyna to wraz z dojrzewaniem rozumieć. Jest inny. Z całych sił stara się zmusić, by być jak wszyscy wokoło, ale jak do cholery może mu się spodobać przytulenie do owłosionego torsu innego gościa? Z początku walczy ze sobą. Szybko przekonuje się jednak, że popęd seksualny jest silniejszy od niego.
Drugi duch zabiera starszego już Stanisława w czasy, gdy ten zostaje pobity przez sąsiadów, a później policję za swoją odmienność, gdy znajdują go przypadkowo w łóżku z kobietą. W tym momencie poseł zaczyna walkę ze sobą i swoimi wartościami.
Trzeci duch zabiera już dorosłego Stanisława do parlamentu, gdy ten jest już posłem i walczy przeciwko odmieńcom, bo poseł Pięta nienawidzi odmieńców i siebie samego.

Wracając jednak do tytułu posta, przede wszystkim pragnę podziękować wszystkim, którzy mnie czytają, obserwują i komentują, bo to właśnie na kontakcie z Wami najbardziej mi zależy. Uważam swój blog nie tylko za terapię rozwojową dla zakurzonego umysłu, ale i może przede wszystkim za najfajniejszy sposób na znalezienie ludzi, którzy włączą się do dyskusji dotyczącej mojego własnego punktu widzenia. Nieodpartą pokusą jest też odkrycie ludzi o podobnych poglądach. Wraz z pojawieniem się blogów i blogerów, pojawiło się coś, czego nigdy wcześniej nie było. Każdy jeden z nas ma swoich czytelników, bez konieczności pojawiania się w mediach konwencjonalnych, a ci lepsi mogą sięgnąć nawet po prawdziwą sławę i to w sposób hobbystyczny. Dzięki mojej drugiej połówce - Zosi, która to namówiła mnie do stworzenia bloga -  mam niepowtarzalną okazję poznania całego środowiska blogerów w Polsce i wiecie co?  Czuję się jak Sam Philips, który wiedział, że patrzy na tworzącą się historię, gdy powstawał rock and roll w latach pięćdziesiątych. To niezwykłe uczucie być świadkiem tworzącej się historii i teraz wiem na pewno, że chcę być jej częścią.



Wraz z podsumowaniem zeszłego roku, postanowiłem poniżej umieścić kilka zrobionych przeze mnie fotografii i co nieco o sobie i Zosi (którą znacie lepiej ode mnie) opowiedzieć.


To właśnie ja. Miejsce to znajduje się trzy minuty od mojego domu, więc często tam w lecie z Zosią przesiadujemy. Jesteśmy wielkimi fanami trampek. Nawet teraz w zimie chodzę w trampkach (oczywiście w wersji zimowej) naszej ulubionej firmy.


To zdjęcie udało mi się zrobić w środkowej Gruzji. Zatrzymaliśmy się tam na krótki odpoczynek. Z przyjemnością położyłem się na trawce gdy...


Pojawiły się nagle te maślane oczy, które są we mnie zawsze wpatrzone...


Rano schodziliśmy z położonego na górze hotelu do leżącego w dole Kutaisi. Na pierwszym planie znowu maślane oczy...


Wieczny uśmiech i wiecznie maślane oczy... nie do wiary:)


To zdjęcie ze skalnego miasta  - wydaje się być bardzo spokojne, w rzeczywistości wiał wtedy wiatr o prędkości przekraczającej sto kilometrów na godzinę. Jedyny plus, że suchy.


Ta sielanka znajduje się w samiutkim centrum półtoramilionowego Tibilisi. Miasto to jest położone w samym środku gór skalistych. Za murkiem znajduje się kilkudziesięciometrowa przepaść.


I znowu maślane oczy Zosi... jak jej tu nie kochać:) Tym razem z starym partyzantem, przy wejściu do Kryjówki UPA. Wbrew temu, co pisali w mediach, to wcale nie jest antypolskie miejsce, a jedynie komercyjna knajpa w centrum Lwowa. Ten gość stał na wejściu i wpuszczał tylko po podaniu odpowiedniego hasła - "Bić bolszewika" - każdemu z gości nalewał ze swojej wojskowej manierki pięćdziesiątkę wódki, którą trzeba było przed wejściem wypić. Co ciekawe, zauważyliśmy że za każdym razem sam też wypijał taką samą ilość, lejąc sobie z tego samego naczynia.


Wiecznie uśmiechnięta Zosia nawet przy wjeździe do Prypeci w słynnej skażonej zonie. Zdjęcie zrobione zostało, gdy opuszczaliśmy już Czarnobyl. Ja to ten po lewej, a w środku nasz przewodnik Wowa. Niech żyją Stalkerzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz